Riva del Garda – Trydent
Riva del Garda
Dzisiejszy dzień zaczynamy od zwiedzania miasteczka Riva del Garda, które należy do znanych i polecanych miejsc nad jeziorem Garda. Nam jednak nie specjalnie przypada do gustu. Obchodzimy główne uliczki, podchodzimy do zamku i nad brzeg jeziora. Jedyne, co robi na nas wrażenie to widok na Gardę i otaczające je góry. Po dość krótkim spacerze wracamy do auta i ruszamy w dalszą drogę.
Arco
Arco to ponoć raj wspinaczkowy. Tak pisał każdy przewodnik i osobiście też znamy osoby, które specjalnie z Polski jechały do Arco, żeby się powspinać. Nastawienie na ten rodzaj turystyki rzuca się w oczy na miejscu, bo sklepów ze sprzętem wspinaczkowym jest tutaj pełno.
Trydent
Kolejnym dzisiejszym celem jest Trydent. Parkujemy samochód nieopodal stacji kolejowej i ruszamy zwiedzać miasto. Trydent kojarzy nam się mocno z Bolzano – nic dziwnego, to ten sam region. Bliskość gór i dwujęzyczne nazwy mocno o tym przypominają. Zwiedzamy jedynie wnętrze katedry, podzamcze i spacerujemy uliczkami. Zaglądamy też na wystawę fotograficzną zorganizowaną przez National Geographic, która pokazuje pozostałości po II Wojnie Światowej, a konkretniej po walkach jakie toczyły się w Alpach, m.in. w parku Stelvio.
Ostatni przystanek to Agritur Castellar – agroturystyka, która mieści się zaledwie 10 km od ścisłego centrum Trydentu, choć trudno pozbyć się wrażenie, że znajduje się dużo dalej, na zupełnym odludziu. Dom z jednej strony jest otoczony lasem, a z drugiej winoroślami. Zapowiada się sielankowo. Umawiamy się z właścicielem na degustację o 20:00 i o tej godzinie wychodzimy na taras. Czeka już na nas stół zastawiony lokalnymi specjałami (sery, speck i chleb) oraz kieliszkami gotowymi, by napełnić je winem. Gospodarz pyta jakie wino podać na początek, a my decydujemy się na białe. Po napełnieniu kieliszków winiarz odpowiada na kilka naszych pytań, po czym znika. Podczas krótkiej rozmowy dowiedzieliśmy się, że winogrona z otaczających nas winorośli idą głównie na sprzedaż, a gospodarze dla siebie zostawiają ich tylko tyle, żeby zrobić około 200 butelek wina, przeznaczonych głównie dla gości. Gdy prosimy o wino czerwone znów próbujemy dowiedzieć się nieco więcej, m.in. dlaczego krzaki nie rosną prosto, a są tak wykrzywione pod specjalną konstrukcją – otóż ułatwia to ręczne zbieranie owoców. Niestety tak wygląda cały nasz wieczór – musimy prosić o więcej wina i sami zadawać pytania. Do tej pory poznawaliśmy winiarzy, którzy mogliby o swoim winie mówić godzinami i dbali o to, żeby kieliszki gości nie były puste. Tu jednak było inaczej i szczerze mówiąc, wywołało to u nas pewien niesmak. Zwłaszcza jak się okazało, że gospodarz zniknął bez pożegnania, a w kuchni na koniec naszego posiedzenia czekała już jakaś kobieta… Postanowiliśmy więc przenieść się do pokoju i delektować się własnym winem wyjętym z bagażnika.
29 sierpnia 2016 Tagi: arco, bmw, lago di garda, riva del garda, trydent, wino Wyprawa: Włoskie jeziora