Monte Carlo (Monako)
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Monako i Monte Carlo wita nas korkiem pęłznącym po ulicach, na których co roku rozgrywa się Grand Prix Formuły 1. Gdy w końcu zajeżdżamy na zaplanowany parking w pobliżu największych jachtów okazuje się, że cena w wysokości 20€ za godzinę jest kwotą, którą raczej nie chcemy płacić. Na szczęście przy marinie, dokładnie po drugiej stornie ulicy znajduje się drugi, podziemny parking, w którym jest mnóstwo wolnych miejsc. Jak się później okaże – parking znacznie tańszy niż poprzedni, choć początkowo to nie jest wcale oczywiste. Kolejnym zaskoczeniem okazują się informacje przychodzące od operatorów komórkowych, mówiące, że opłaty za transmisję danych są znacznie większe niż w krajach UE. Czym prędzej wyłączamy CarPlay i transmisję danych, żeby po powrocie nie zaskoczył nas rachunek za internet.
Pierwsze kroki kierujemy do Muzeum Motoryzacji Księcia Monako, gdzie podziwiamy interesującą kolekcję pojazdów. Po ponad godzinie ruszamy na spacer po jednej z najdroższych dzielnic w Europie.
Dzisiaj port jest pełen przeróżnych łodzi. Od niewielkich motorówek po piętrowe jachty, które zdają się mieć powierzchnię większą niż niejeden dom. Imponujące, trzeba przyznać, choć niekoniecznie ładne. Zdecydowanie bardziej rozglądamy się tu za przejeżdżającymi super-samochodami. Początkowo nasza trasa biegnie wzdłuż ulic, po których odbywa się GP Monako. Przechodzimy m.in. przez słynny tunel, który na daną chwilę jest pozasłaniany rusztowaniami z powodu okolicznej budowy.
No właśnie, budowy. Ilość jednoczesnych konstrukcji w Monte Carlo jest wręcz przytłaczająca. Praktycznie zawsze w zasięgu naszego wzroku znajduje się jakaś budowa. Przekłada się to na spory hałas, co raczej nie uprzyjemnia spaceru.
Zbliżając się do kasyna mijamy chyba najsłynniejszy zakręt w zawodach Formuły 1 – Epingle du Fairmont. Założymy się, że pobliski blok na moment staje się miejscem wypełnionym przez zagorzałych kibiców. Zazdrościmy im tego widoku!
Kasyno Monte Carlo to jeden z najładniejszych, jeśli nie najładniejszy budynek w mieście. Okazała fasada robi ogromne wrażenie detalami i secesyjnym dachem. Środek także jest pełen przepychu, jednak nie można tam robić zdjęć. Pod kasynem, które nie raz występowało na wielkim ekranie, m.in. filmach o Jamesie Bondzie, zaprezentować chce się każdy i widok Rolls Royce’a nie jest tu niczym niezwykłym. Mimo dwóch takich maszyn stojących pod wejściem, największe zainteresowanie wzbudza głośne Audi RS6-R od firmy tuningowej ABT.
Mimo, że znacznie mniejszy gabarytami, równie ciekawy wydaje się secesyjny budynek Café de Paris z 1868 roku. W pobliżu naszą uwagę przykuwa hotel Hermitage, przy którym znajduje się ogródek gdzie spragnionym serwują szampana Veuve Clicquot na kieliszki.
Przytłoczeni hałasem i ciągłym pośpiechem jaki tu panuje wracamy na parking. Jesteśmy nieco zdezorientowani bo nie możemy znaleźć kasy, w której opłacilibyśmy postój. Bardzo uprzejmy (być może dlatego, że zapytany po francusku) Monakijczyk mówi nam, że płaci się przy wyjeździe. Pełni konsternacji ile zapłacimy za 3 godziny postoju jedziemy w górę, gdzie przekonujemy się, że parking kosztuje nas zaledwie 10€. Nieźle, jak centrum tak drogiego miasta.