Cagnò – Znojmo przez Grossglockner
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Cagnò i Lago di Santa Giustina
Wczoraj przyjechaliśmy późną nocą i nie mieliśmy szans na zobaczenie jeziora, ani też sadów jabłecznych właścicieli pensjonatu. Dziś nadrabiamy. Na jezioro widok mamy przedni, bo wystarczy wyjść przed budynek i można je całe objąć wzrokiem. Wygląda na to, że to jedyne jezioro, które tu widzieliśmy, gdzie najwidoczniej nie da się podejść do wody – to znaczy, gdzie nie ma odpowiedniej infrastruktury, żeby to umożliwić, żadnej drogi. Dzięki temu jest to chyba najmniej turystyczne jezioro we Włoszech. Właściciele agroturystyki Agritur Vista Lago mają też sady i z ich jabłek produkowane są soki w pobliskich zakładach. Bardzo się tym szczycą i potrafią przez kilkanaście minut opowiadać o jabłkach. Oczywiście dzbanek soku dostajemy do śniadania i musimy szczerze przyznać, że jest bardzo bardzo dobry.
Grossglockner
Przed wyprawą na ostatni cel naszej podróży – drogę Grossglockner – musimy się zsynchronizować ze znajomymi, J. i M. Umawiamy się na pierwszej stacji benzynowej na autostradzie za Bolzano. Początkowo myśleliśmy, że stacja jest niedaleko za miastem, jednak pierwsza znajduje się dopiero około 60 km za miastem. Chwila czekania i znajomi się pojawiają. Witamy się, zamieniamy parę zdań i ruszamy w drogę. Następny postój planujemy już w Austrii, poza autostradą – paliwo tam będzie znacznie tańsze, więc uzupełnimy baki. Im dalej w stronę granicy z Austrią tym krajobraz coraz bardziej górzysty, a trawa jakby bardziej zielona.
Gdy zaczynamy zbliżać się do Großglockner pojawiają się już pierwsze kolumny motocyklistów i ciekawsze wozy, jak np. stare Porsche 911. Podjeżdżamy pod bramki, płacimy 35 euro i rozpoczynamy przygodę. Widoki – przednie. Ale o nich nie ma co pisać, bo lepiej je po prostu oglądać.
Początkowo na rondzie jedziemy w lewo i w zasadzie trafiamy na taras widokowy. Ciekawostką jest zlot austriackiego klubu właścicieli Tesli, co wygląda zabawnie – jakby wszystkim skończył się prąd na szczycie góry. Kolejną ciekawostką jest przytłaczający poziom kiczu w sklepie z pamiątkami – wszędzie świstaki. Znów wymieniamy się wrażeniami ze znajomymi i pora się żegnać – przed nami jeszcze długa podróż do Czech. Ale jak się okazuje Grossglockner to nie tylko taras widokowy, ale też całkiem długa droga na dół.
Jesteśmy na wysokości prawie 2300 m. n. p. m. Gdy zjeżdżamy, co kilkaset metrów widzimy tabliczki przypominające o sprawdzaniu klocków hamulcowych i wrzucaniu niższego biegu, żeby przyhamowywać silnikiem. Nic dziwnego, że w tym miejscu większość producentów testuje układ hamulcowy….
Znojmo
Ostatni nocleg mamy w Czechach, w Znojmie, które też odwiedziliśmy kilka lat temu, przy okazji festiwalu młodego wina. Okazuje się, że znów trafiliśmy do miejsca, w którym mieszka wino. Deci Deci to także bar winny, gdzie można spróbować kieliszków różnego wina z Moraw. Skoro wino znów nas zaprasza, to nie sposób odmówić. Wnosimy rzeczy do pokoju i schodzimy na dół odpocząć przy kilku lampkach czeskiego Sauvignon.
3 września 2016 Tagi: bmw, cagnò, czechy, droga, grosslockener, jeziora, lago maggiore, wino, włochy, znojmo Wyprawa: Włoskie jeziora