Chioggia – Ferrara
Według planów dzisiejszy dzień zapowiada się spokojnie. Zaledwie jedna miejscowość do zwiedzenia przed Ferrarą, gdzie dziś śpimy. Bicie dzwonów uświadamia mi, że nastał nowy dzień. Przewracam się z boku na bok, lecz zamiar przespania jeszcze paru minut niweczy mi mama, która dzwoni zapytać czy jesteśmy bezpieczni, bo było trzęsienie ziemi. Zaraz potem sprawdzam co się stało – potężne trzęsienie miało miejsce w Amatrice, około 140 km od Perugii i ponad 400 km od nas. Gdy już ochłonęliśmy i poinformowaliśmy znajomych ruszamy w ostatni spacer po mieście. Za dnia rybacki klimat Chioggi jeszcze bardziej rzuca się w oczy… i w nozdrza.
Trasa prowadzi w pobliżu delty rzeki Po. Ponownie pomysł zaczerpnęliśmy z przewodnika „Samochodem przez Włochy” jednak tym razem spektakularnych widoków raczej nie mamy. Znów trafiamy do miejsca, które ciekawie wygląda na mapie, ale na żywo, z perspektywy człowieka, nie robi specjalnego wrażenia.
Commachio
Po śniadaniu ruszamy w stronę Commachio. Na miejscu okazuje się, że dziś jest targ i obowiązuje zakaz wjazdu na plac, na którym zamierzaliśmy zaparkować. Znów jest to targ pełen dupereli, a nie produktów spożywczych. Dlatego zakupy robimy w sklepie i standardowo bierzemy ser i salami. Commachio to miasto, które także moglibyśmy nazwać „małą Wenecją”. Nie jest wyspą jak Chioggia, ale tu też przez centrum miasta płynie rzeka, która dodaje mu specyficznego uroku.
Ferrara
W drodze do Ferrary zatrzymujemy się na jednej z nielicznych myjni samoobsługowych, żeby pozbyć się sporej warstwy brudu i owadów, które do tej pory pokryły samochód. W Ferrarze okazuje się, że śpimy w typowym dla tego miasta domu z okolic XVIII wieku. Jest to jedna z trzypiętrowych kamienic stojących w szeregu. Jest zbudowany w całości z cegły i w środku ma drewniane stropy. Zadbano tu udogodnienia – klimatyzację, wifi (we Włoszech to wciąż nie jest standard) oraz parking. Gianluca – właściciel tego przybytku okazuje się sympatycznym człowiekiem, który od razu udziela nam wskazówek – gdzie zjeść i co zobaczyć. Uzbrojeni w taką wiedzę ruszamy w miasto. Ferrara to miasto studenckie i tu znajduje się jeden z trzech włoskich uniwersytetów, na których studiował Mikołaj Kopernik. Klimat miasta bardzo przypomina pobliską Bolonię, która również słynie z uniwersytetu, dobrego jedzenia i tętni życiem. Klimat tworzą też książki, których tu pełno.
Do centrum mamy blisko – 10 minut na piechotę. Na początku zwiedzamy katedrę, zamek oraz pałac diamentowy. Spacerujemy też po dzielnicy żydowskiej. Ferrara ma klimat. Z pewnością warto by tu spędzić więcej niż jeden dzień. Gianluca wypisał nam mnóstwo obiektów do zwiedzenia i wystaw do obejrzenia. W mieście jest sporo parków, w których można odpocząć oraz sklepów z lokalnymi produktami. Dla każdego coś się znajdzie. My trafiliśmy na festiwal buskersów i w centrum na każdym rogu spotykamy ulicznych performerów.
Na koniec dnia wędrujemy do „Hostaria Savonarola” – knajpy polecanej przez naszego gospodarza. Jakże by inaczej – próbujemy lokalnej kuchni, czyli Capelli di zucca (pierożki z dynią) oraz policzków wołowych z purée z pietruszki. Jedzenie pyszne i sycące, a lampki wina szybko uderzają do głowy po intensywnym dniu.
I wszystko jasne dlaczego „Hostaria Savonarola” – obok jest pomnik jegomościa.
24 sierpnia 2016 Tagi: bmw, chioggia, commachio, ferrara, włochy Wyprawa: Włoskie jeziora