Hallstatt (Salzkammergut)
Turystyczna perełka Austrii i jednocześnie miejsce o niełatwej historii. Oto słynne Hallstatt. Hallstatt to miejscowość, która była najważniejszym punktem regionu Salzkammergut, związanego z wydobyciem soli. Nieopodal miasteczka znajduje się jedna z największych kopalni soli, która eksploatowała złoża już w epoce brązu.

Hallstatt jest położone nad jeziorem o nazwie Hallstätter See, a sama miejscowość zbudowana jest na zboczu góry. Piętrzące się domy są częściowo drewniane i tworzą specyficzny klimat tego miejsca. Do niektórych z nich przytulone są grusze.



Trzeba przyznać, że Hallstatt robi dość mroczne wrażenie. Mimo, że jest godzina 18 i słońce jeszcze nie zaszło, to chowa się już za plecami góry, na której Hallstatt jest wzniesione. Promienie słońca o tej porze już tu nie docierają, króluje cień. Ten cień lepiej opowiada o historii miasta niż kolorowe, pocztówkowe zdjęcia na Instagramie.









Historia Hallstatt
Kopalnia soli w Hallstatt istniała już w czasach prehistorycznych. Właściwości konserwacyjne wydobywanego minerału pozwoliły przybliżyć światu historię tego miejsca: z dawnych czasów doskonale zachowały się narzędzia, liny, ubrania. Prace archeologiczne w Hallstatt ujawniły, że szczególny rozkwit tego obszaru miał miejsce od wczesnej epoki żelaza, tj. od 800 roku p.n.e. W tamtym czasie Hallstatt było bardzo bogate.
Nic jednak nie trwa wiecznie. Dla kontrastu XIX wiek to czas ogromnej biedy, niedożywienia i pracy ponad siły. Duże różnice wysokości z ciężkimi ładunkami pokonywały nawet kobiety w ciąży. Sporym problemem był alkoholizm. Na szczęście wśród arystokracji zapanowała wówczas moda na dobroczynność i dzięki niej udało się zmniejszyć biedę.




Niewątpliwą ikoną Hallstatt, widoczną niemal na każdej fotografii, jest kościół ewangelicki ze smukłą wieżą. Ale to kościół Wniebowzięcia NMP jest wart uwagi ze względu na niekonwencjonalną metodę pochówku. W XIX wieku z powodu braku miejsca na cmentarzu, postanowiono wprowadzić system rotacyjny. Co kilkanaście lat dokonywano ekshumacji, by zrobić miejsce dla nowych zmarłych, a czaszki poprzedników zwykle opatrywano imieniem, datą, zdobiono kwiatami (kobiety) lub bluszczem (mężczyźni) i umieszczano w pobliskiej kaplicy. Nawet dzisiaj, jeśli mieszkaniec wyrazi chęć, jego czaszka może dołączyć do kości przodków. Sami nie byliśmy gotowi spojrzeć śmierci w oczy, bo wyszliśmy z założenia, że w czasach pandemicznych ze śmiercią się nie igra, ale nie mogliśmy nie wspomnieć o tym nietypowym miejscu w Hallstatt.










Problemy masowej turystyki
Już od 1900 roku do Hallstatt zaczęli ściągać turyści. Trudno się temu dziwić, bo miejsce jest zachwycające. W ostatnich, przedpandemicznych latach nadmiar turystów (10000 do 30000 osób dziennie) stał się ogromnym problemem. Austriacy starają się go rozwiązać – np. na drodze dojazdowej są szlabany, zamykane w momencie, gdy brakuje miejsc na parkingach. Warto pamiętać, że Hallstatt nie jest skansenem i wciąż mieszkają w nim ludzie (około 1000 osób). Nawet mimo pandemii turystów jest sporo, na szczęście da się w miarę swobodnie spacerować. W czasie spacerów między domami zaskakują nas napisy informujące o tym, żeby nie przeszkadzać mieszkańcom. Są też tabliczki zakazujące używania dronów. Wszystko w języku angielskim i… chińskim. Chyba to poważny problem. Swoją drogą Chińczycy ponoć mają obsesję na punkcie Hallstatt i wybudowali w swoim kraju kopię tego miasteczka…




