Mantua – Miasino
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Mantua
Wczoraj do centrum Mantui przeszliśmy się głównie po to, żeby zjeść kolację. Dziś zabieramy się za zwiedzanie – na pierwszy rzut idzie katedra, a potem bogate wnętrza Palazzo Ducale. Mnóstwo malowideł, rzeźb i bogato zdobione podłogi oraz sufity (w tym jeden z namalowanym gwiazdozbiorem) robią wrażenie.
Postanawiamy też wejść do rotundy San Lorenzo na wieżę widokową Torre dell’orologio. Okazuje się, że na pierwszym piętrze wieży znajduje się wystawa fotograficzna Luce – L’imaginario italiano – czyli włoskiej wytwórni filmowej, która w czasach faszyzmu była tubą propagandową ówczesnej władzy. Oprócz zdjęć na ścianach wyświetlane są fragmenty filmów pokazujących te „wspaniałe” czasy.
Po obejrzeniu wystawy wdrapujemy się po schodach na szczyt wieży, żeby zobaczyć panoramę miasta. Okna znajdujące się na wszystkich ścianach pozwalają obejrzeć miasto z każdej strony. Z tej wysokości widać też wodę, która wyznacza granicę starego miasta.
Na koniec wizyty w Mantui jemy obiad w jednej z niewielkich restauracji i ruszamy w kierunku lotniska Malpensa, skąd Natalia ma samolot. To dość zaskakujące, ale chyba pierwszy raz jedziemy włoską autostradą dłużej niż kilkanaście kilometrów. No i trzeba powiedzieć, że jest kiepsko. Cały czas ograniczenia do 110, droga pełna kolein i spory ruch. Tak przynajmniej jest na autostradzie, która prowadzi z Verony do Mediolanu.
Miasino
Natalia odleciała, a my ruszamy w kierunku kolejnego jeziora – San Giulio. Zbliżając się do niego zauważam, że to jezioro jest inne niż Garda czy Como – góry są niewielkie i praktycznie w całości porośnięte zielenią. W okolicy panuje przyjemny i spokojny klimat, który wydaje nam się przeciwieństwem turystycznych miast nad Gardą. Miasino to miasteczko położone na wzniesieniu nieopodal jeziora. Nasz nocleg znajduje się w domku, który stoi się na samym końcu ścieżki pnącej się stromo do góry. Okazuje się, że z kuchni mamy widok na jezioro, a przed budynkiem wystawione są leżaczki, z których można je podziwiać. W ogóle miejsce wydaje się być niesamowite, właścicielka częstuje nas kawą i ciastem oraz opowiada o miejscach, które warto odwiedzić, gdy zejdziemy nad jezioro. Oczywiście po włosku.
Orta San Giulio
Zjeżdżamy kawałek samochodem, żeby oszczędzić sobie później wchodzenia pod górę i dalej na piechotę ruszamy do Orta San Giulio. Cała trasa spacerowa prowadzi nad jeziorem i nie spotkamy na niej praktycznie żadnego innego człowieka. Tylko my i cisza. Miła odmiana po tych zatłoczonych miastach.
Z centrum Orta San Giulio jest świetny widok na piękną wyspę znajdującą się na środku jeziora – Isola di San Giulio. My jednak na wyspę nie przepływamy, a zamiast tego idziemy pod górę, żeby obejrzeć inne zabytki i poczuć klimat tego miasteczka.
Na koniec siadamy w jednej z polecanych przez gospodarzy restauracji i odpoczywamy przy kolacji. Jesteśmy zgodni w tym, że póki co jezioro Orta robi na nas największe wrażenie. Jezioro i miasteczko Orta san Giulio są tak urocze, że chętnie byśmy wrócili tu, żeby wypocząć.
31 sierpnia 2016 Tagi: bmw, lago di orta, mantua, miasino, orta san giulio Wyprawa: Włoskie jeziora