Miasino – Bellagio
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Około godziny 10:00 jesteśmy gotowi na śniadanie. Właściciele Lavanda e Rosmarino witają nas uśmiechem i zapraszają do zastawionego stołu. Pełno tu produktów regionalnych – jogurty od sąsiada, ser z pobliskiej miejscowości i inne tego typu smakołyki. Zachęcają do spróbowania sera pleśniowego z dżemem malinowym, co okazuje się świetnym połączeniem. Po śniadaniu właściciele zachęcają nas do ponownego odwiedzenia Miasino, bo w pobliżu jest mnóstwo pięknych miejsc, których jeszcze nie widzieliśmy. Przed opuszczeniem Miasino zatrzymujemy się jeszcze na tarasie widokowym obok kościoła Santuario Madonna della Bocciola, żeby obejrzeć jezioro Orta z góry.
Mottarone
Przed odwiedzeniem kolejnego jeziora wjeżdżamy na górę Mottarone, z której jest ponoć świetny widok. Przy odrobinie szczęścia, czyli dobrej pogody, widać z niej aż siedem jezior. Dziś jednak jest sporo chmur, więc widok z góry nie jest idealny, ale i tak warty spaceru.
Wyjeżdżamy z parkingu spod Mottarone i ruszamy w kierunku Stresy. Najkrótsza droga, która prowadzi do miasta jest drogą… prywatną. Należy do rodziny Boromeuszy (jak słynne wyspy i wille w Stresie – ale o tym za chwilę) i przejazd nią kosztuje 7 euro. Owszem, można jechać naokoło, jednak to oznacza nadrabianie blisko 30km, więc wszyscy jeżdżą drogą prywatną, a rodzinka zarabia sobie swoje. Zjeżdżamy więc krętą drogą w kierunku Stresy i po wjechaniu do miasta parkujemy na darmowym parkingu koło stacji kolejowej.
Stresa
Odwiedzając Stresę zaliczamy kolejne jezioro – Maggiore. Mamy zamiar wybrać się na Isola Bella, jedną z trzech Wysp Boromejskich. Kupujemy więc bilet w budce u jegomościa w przebraniu marynarza i udajemy się na przystań, z której ma odpłynąć nasza łódka. Po chwili czekania wsiadamy na pokład, zajmujemy miejsce i podczas rejsu oglądamy dwie pozostałe wyspy. Wybranie wyspy najbardziej oddalonej było dobrym pomysłem, bo dzięki temu możemy rzucić okiem na dwie pozostałe. Widzimy je z oddali, ale to zawsze coś, gdy brak czasu na zwiedzenie każdej z wysp.
Isola Bella to niezbyt duża wyspa. Zwiedzenie całej, nie licząc pałacu i ogrodów to góra 30 minut. Oczekiwanie na łódź, którą wrócimy do Stresy umilamy sobie espresso w jednym z barów, w którym z głośników wydobywają się rockowe kawałki. Miejsce jest zaskakujące, bo w środku jest pełno gitar z autografami muzyków takich jak Lenny Kravitz czy AC/DC. Barman na pytanie czy to on zebrał te wszystkie podpisy uśmiecha się i mówi: „Tak! Możecie zrobić zdjęcie, jeśli chcecie”.
Kolejny nasz cel znajduje się po drugiej stronie jeziora Maggiore. Planujemy więc przejechać na drugą stronę promem. Parkujemy samochód i idziemy kupić bilet. Gdy wracamy do auta orientujemy się, że prom już podjeżdża, ale my stoimy po złej stronie barierek – kolejka ustawia się z drugiej strony. Zawrócić nie ma jak, bo jest tylko jeden pas. Jechanie na około raczej skończy się czekaniem na kolejny prom. Wychodzimy jednak z założenia, że z Włochami da się dogadać. Podjeżdżamy więc na początek kolejki gdzie bramki się kończą i pytamy strażnika czy pozwoli nam od tej strony wjechać. Ten każe nam chwilę zaczekać i wpuszcza nas za ostatnim samochodem. Parkujemy auto na promie i zajmujemy miejsca wyżej, żeby poobserwować okolicę.
Eremo di Santa Caterina del Sasso
Kolejny punkt dzisiejszej wycieczki to klasztor Eremo di Santa Caterina del Sasso, który zbudowany jest na skałach. Po zaparkowaniu auta na najbliższym parkingu ruszamy na piechotę dalej. Dojście do klasztoru wiąże się ze schodzeniem dość długimi schodami, ale jak podchodzimy do miejsca, od razu widzimy, że było warto. To jeden z najbardziej malowniczo położonych klasztorów jakie widzieliśmy. Śmiało może rywalizować z Abbazia di Piona nad jeziorem Como.
Lago di Lugano
Lago di Lugano podziwiamy dziś jadąc wzdłuż niewielkiego fragmentu jego brzegu. To malownicze jezioro jest w większości położone w Szwajcarii, a my przez ten kraj nie zamierzamy dziś jechać. Nawigacja jednak uparcie kieruje nas przez Szwajcarię. Przez chwilę zastanawiamy się czy się nie złamać, bo dzięki temu szybciej bylibyśmy w Bellagio, ale gdy zdajemy sobie sprawę, że mogą nam doliczyć cło za wino, które wieziemy, to odpuszczamy. Mamy ze sobą już około 20 butelek a Internet mówi, że na głowę wolno mieć zaledwie 2 litry. Powyżej tej ilości możemy zapłacić spore cło… Odpuszczamy więc i nadrabiamy drogi.
Lago di Como
Nad jeziorem Como zjawiamy się później niż planowaliśmy, bo trochę zaskoczyły nas korki. Według nawigacji nie zdążymy do 22:00 zjawić się w Bellagio, a do tej godziny mamy odebrać zarezerwowany pokój. Dzwonimy więc do właścicieli, żeby uprzedzić, że się spóźnimy. Na szczęście nie robią problemu i mówią, że będą na nas czekać. Droga z miejscowości Como do Bellagio prowadzi prawie cały czas wzdłuż jeziora, więc mamy piękne widoki. Ale droga jest taka, że czasem strach jechać. Jest wąsko i zakręty są ostre, a włoscy kierowcy nie przejmują się tym i czasem zdarza im się wyjechać zza zakrętu na przeciwległy pas. Na szczęście dojeżdżamy do Bellagio bez przygód, meldujemy się w hotelu i ruszamy na spacer po mieście.
1 września 2016 Tagi: bmw, isola bella, jeziora, klasztor, lago di como, lago di lugano, lago maggiore, mottarone, stresa, wyspy boromejskie, włochy Wyprawa: Włoskie jeziora