Czeska podróż – Brno
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Rano jemy wspólne śniadanie w kuchni. D. użala się nad tym, że każdy czeski chleb ma w sobie kminek, którego nie cierpi. Nawet jak inni go nie zauważają to ona go czuje i grzebiąc w kromce jest w stanie siarczystym hasłem udowodnić, że kminek w chlebie jednak jest. Spore zainteresowanie wywołuje u nas fantazyjnie pomalowana toaleta w Poets’ Corner Hostel. Jest artystycznie.
Pakujemy się w samochody i ruszamy w kierunku Brna. Trasa jest krótka, bo to zaledwie 78km. Po około godzinie jesteśmy na miejscu i parkujemy w pobliżu hostelu, w którym śpimy dzisiaj. Miejsce okazuje się trochę lepsze niż poprzednio – tym razem mamy dla siebie dwa pokoje i na piętrze nie ma nikogo poza nami. Rozmawiamy chwilę z recepcjonistą i wypytujemy go fajne bary, które warto w Brnie odwiedzić. Wszystko mamy zaznaczone na mapie, więc ruszamy na poznawanie Brna. Zwiedzanie rozpoczynamy od zamku Špilberk. Już sam plac u podnóża zamku jest ciekawy, bo poruszają się wolno… kozy. Z zamku można poobserwować panoramę miasta, ponieważ budowla dominuje nad miastem.
Kolejnym popularnym zabytkiem, który wskazuje przewodnik jest Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła.
Na prawo od wejścia znajduje się ciekawy pomnik.
Na tyłach katedry stoi potężny metalowy krzyż z wielkimi czerwonymi lampami na krańcach ramion. Musi kosmicznie wyglądać z daleka.
W Brnie też spotykamy akcenty związane z prohibicją. Ktoś napisał pisakiem na gablotce z menu „koniec prohibicji”. Niestety, to była ściema.
Gdy się ściemnia ruszamy w stronę rynku. Właśnie trwa tu jarmark i można spróbować burčáka – młodego czeskiego wina. Choć wino to za dużo powiedziane, bo to ledwie sfermentowany moszcz z winogron. Po wzięciu kubeczków ze straganu zaczynamy się zastanawiać czy w Czechach można pić alkohol w miejscach publicznych. Akurat w pobliżu policjanci rozmawiają z jakimiś ludźmi, więc idę ich zapytać. Pytam najpierw czy mówią po angielsku i okazuje się, że jeden z nich tak. Słysząc moje pytanie na temat picia pod chmurką uśmiecha się szeroko, po czym mocno klepie mnie w ramię i mówi:
Yes, but you know. Much alcohol, much problem!
Po wizycie w rynku zaczynamy rozglądać się za knajpą, w której moglibyśmy usiąść. Kierujemy się w stronę tej polecanej – Výtopna. Miejsce okazuje się wyjątkowe, bo piwo przywozi tu… kolejka. Stoliki są ustawione po obu stronach małych torów i można obserwować, jak spod baru wyjeżdża kolejka z wagonikami załadowanymi szklankami z piwem. Pociąg zatrzymuje się przy stoliku, dla którego wiezie zamówienie, po czym odbiera się piwo i skład odjeżdża z powrotem pod bar.
30 września 2012 Tagi: brno, czechy, rover Wyprawa: Czeska podróż