Parma – Vigevano
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Monte delle Vigne
Dzień zaczynamy od wyprawy po wino. Wracamy do planu, który zrodził nam się w głowach jeszcze przed wyjazdem – żeby odwiedzać winnice i kupować bezpośrednio u winiarza. U źródła łatwiej coś się o winie dowiedzieć i do tego jest taniej. Dobrym przykładem był wspominany wcześniej Bulfon, gdzie bardzo dobre wina, kupowaliśmy zaledwie po 7€, podczas gdy orientacyjna cena w aplikacji Vivino wynosiła ponad 20€. Tym razem jedziemy do winnicy Monte delle Vigne, która jest oddalona od Parmy o 20km. Niestety w przeciwnym kierunku, niż powinniśmy jechać, ale trudno. Co się nie robi dla wina. Pod koniec trasy zbaczamy z krajowej drogi i zaczynamy się wspinać wąską dróżką pomiędzy krzaczkami winogron. Na samym wzgórzu znajduje się budynek, w którym mieści się produkcja i sprzedaż oraz odbywają się degustacje. Sympatyczna włoszka opowiada nam o dostępnych do kupna winach, spośród których wybieramy kilka butelek. Na koniec zostajemy oprowadzeni po winnicy i rozmawiamy chwilę o produkcji wina.
Fontanellato
Niewielkie miasto, w centrum którego stoi spora forteca otoczona fosą – tak w skrócie można opisać Fontanellato. Forteca La Rocca Sanvitale jest rezydencją budowaną od XII do XV wieku.
Zibello
No prawie Zibello… W porze obiadowej podjeżdżamy do Trattoria la Buca w pobliżu Zibello. Wiodła nas tu chęć spróbowania kolejnej dojrzewającej szynki – Culatello di Zibello a właściciele trattorii także są producentami tejże szynki. Jest godzina 12:00 i wygląda na to, że dzisiaj jesteśmy pierwszymi gośćmi. Parking jest praktycznie psuty, tak samo jak stoliki w ogródku. Przed knajpą siedzi starsza kobieta w ciemnych okularach, która podpiera się o laskę. Na pytanie o culatello zaczyna zachwalać, że mają tu najlepsze. Tak samo jak Lambrusco, które świetnie pasuje do szynki i które również sami robią. Mieliśmy zamówić tylko szynkę, ale oczywiście pani namawia nas na tortelli di zucca i tagliatelle z grzybami. W czasie gdy oczekujemy na jedzenie D. zagadywana przez starszą panią wdaje się w rozmowę, choć można powiedzieć, że bardziej słucha co pani ma do powiedzenia. A dowiadujemy się na przykład, że według niej Polki są piękne, ale Polacy… to już niekoniecznie. Zaraz potem parking zapełnia się kolejnymi samochodami gości. Trafia się nawet Lamborghini Aventador Roadster, którego pasażerów pani wita słowami „Ciao ragazzi!”. Podobnie jak każdego przybywającego mężczyznę, czy toma 30 lat, czy 70. W końcu dostajemy nasze culatello, które przybywa z odrobiną masła i świeżą figą. Sama szynka może nie przebija bardzo delikatnego Prosciutto di San Daniele ale połączenie jej ze świeżym owocem figi jest wręcz boskie.
Po posiłku prosimy o rachunek ale starsza pani mówi, żebyśmy najpierw zobaczyli ich piwnice, w której dojrzewają szynki i składowane jest Lambrusco a potem dopiero mamy podejść do kasy i zapłacić. Gdy po kilku minutach wychodzimy ze składziku, starsza pani ponownie nas zaskakuje – w czasie gdy oglądaliśmy zasoby to ona o kuli podeszła powoli do kasy, żeby się z nami rozliczyć. Mimo sędziwego wieku nie wygląda, żeby miała jakikolwiek problem z obsługą komputera czy terminala płatniczego. Czytaliśmy wcześniej, że ktoś z Trattorii la Buca wcześniej był we włoskim Master Chefie. Po wyjściu szybko sprawdzamy w internecie czy przypadkiem nie była to ta sama pani – oczywiście, że to była ona.
Cremona
Cremona to miasto, w którym powstawały słynne skrzypce Stradivarius. Nie dziwne więc, że Antonio Stradivari ma tu swój pomnik, a jeszcze mniej dziwne jest to, że w mieście pełno jest zakładów lutniczych. Właśnie dla nich postanawiamy odwiedzić Cremonę. Lokalizacji lutników nie sprawdziliśmy wcześniej, zakładając, że będzie łatwo je znaleźć. Nie jest. No może poza jednym znajdującym się na przeciwko katedry i Palazzo Comunale. Skręcamy w inną uliczkę, niż powinniśmy i robimy obchód miasta z pominięciem lutników. Nieco zrezygnowani wracamy pod katedrę i zaglądamy w wąską, klimatycznie wyglądającą uliczkę. I to jest ta, którą chcieliśmy wcześniej podążać. Lutnik na lutniku można by powiedzieć. Zaglądamy przez witryny, przez które można przyglądać się pracom rzeźbiarzy i podziwiamy rozmaite skrzypce. Jedne klasyczne w kolorze drewna, inne pomalowane w najróżniejsze wzory.
Certosa di Pavia
Po Cremonie ruszamy do opactwa Certosa di Pavia. To klasztor znajdujący się w połowie drogi pomiędzy Mediolanem i Pawią. Spokojnie można o nim powiedzieć, że to mniejsza wersja katedry w Mediolanie. Nie powinno to dziwić, ponieważ za oboma projektami stoi ten sam architekt.
Vigevano
Ostatni przystanek to Vigevano, ale przed nami jeszcze podróż do położonego niedaleko lotniska Malpensa. Odbieramy tam koleżankę i przez kilka dni będziemy podróżować we trójkę. Do przylotu mamy jeszcze kilka godzin i w tym czasie planujemy odebrać klucze i przynieść rzeczy do apartamentu, w którym dziś nocujemy. Znaleźliśmy fajne miejsce, bo znajduje się w ścisłym centrum i okna skierowane są na Piazza Ducale. Minus niestety jest taki, że samochód musimy zaparkować dużo dalej, bo w centrum jest Zona Traffico Limitato. Gdy zbliżamy się do miejsca to okazuje się, że jest też drugi minus – w piątek wieczór główny plac w Vigevano zmienia się w potężną imprezownię, więc spokoju raczej szybko nie zaznamy. Zupełnie o tym nie pomyśleliśmy, bo mieliśmy w głowie Vigevano z poprzedniej wizyty (klik). Z tym, że byliśmy tam w czwartek rano, a teraz jest piątek wieczorem… Pewną przeszkodą okazuje się zdobycie kluczy do apartamentu bo właścicielka zostawiła je w knajpie, w której ludzie mówią tylko po włosku. Ni słowa po angielsku, ale nie powinno nas to już dziwić… Na szczęście D. przypomina sobie jak mówi się klucze po włosku i niemal wykrzykuje „chiavi!” – na to słowo kelner się uśmiecha i podaje nam klucze. Po rozgoszczeniu się w hotelu wracamy do samochodu, żeby ruszyć na lotnisko. Jak się okazuje nie do końca pamiętamy jak dojść do parkingu… Znalezienie właściwej ulicy zajmuje nam dobre pół godziny. Tak, to był męczący dzień… Sama trasa do lotniska i z powrotem przebiega już bez przygód a w hotelu otwieramy upragnioną butelkę czerwonego wina kupioną dziś rano.
26 sierpnia 2016
Tagi: bmw, certosa di pavia, cremona, culatello di zibello, fontanellato, monte delle vigne, vigevano, wino, włochy, zibello
Wyprawa: Włoskie jeziora