Trasa: Bad Kreuznach – Neuchâtel (Szwajcaria)
Dziś czas ruszać do kraju, w którym spędzimy w tym roku najwięcej dni – jest nim Szwajcaria. Pierwsza trasa będzie biegnąć po francuskojęzycznej części Szwajcarii – kantonach Jura i Neuchâtel.

Mamy zamiar przekroczyć przejście graniczne w Bazylei. Nieopodal granicy niemiecko-szwajcarskiej zatrzymujemy się na stacji benzynowej, żeby kupić szwajcarską winietę na 2021 rok oraz kółko do oznaczania czasu parkowania na darmowych miejscach. O ile winiety są dostępne to z kółkami parkingowymi jest już problem.


Szybki przegląd mapy pokazuje nam, że najbliższa granica jest zakorkowana. Postanawiamy więc uderzyć do… Francji i przejechać przez mniejsze przejście graniczne. Przygotowani na najgorsze, jeśli chodzi o drogi i kierowców, przemierzamy francuskie prowincje. Na szczęście ruch jest mały i drażnią nas co najwyżej wszechobecne progi zwalniające w miasteczkach.

W końcu skręcamy w prawo, jednocześnie przemierzając granicę francusko-szwajcarską. No prawie przemierzając, bowiem tuż za zakrętem zatrzymuje nas szwajcarski strażnik. Opuszczam więc szybę i słyszę Bonjour, parlez-vous français?. Jakaś to ulga, że mogę odpowiedzieć „oui” i wskazać D. W tym momencie na twarzy strażnika maluje się pierwsze zdziwienie. Szybki test na narkotyki, kontrola dokumentów „prawo żasdy” i polecenie otwarcia bagażnika. Na pytanie co tam mamy D. mówi, że wino, 13 litrów, czyli o 3 za dużo, ale już opłaciliśmy 6 franków cła. Po czym pokazuje potwierdzenie w rządowej aplikacji. W tym momencie na twarzy strażnika maluje się drugie zdziwienie. Zdziwienie, które szybko przeradza się w szeroki uśmiech a z jego ust pada: „to ja już nie mam więcej pytań”. Rozkłada ręce i oddaje nam dowody, życząc bon voyage. Ostatnie zdziwienie na twarzy strażnika maluje się po tym jak ja, praktycznie się wcześniej nie odzywając, odpowiadam Merci, au revoir. Szeroko uśmiechnięty strażnik wychodzi na środek jezdni, robiąc wrażenie jakby chciał zatrzymać dla nas inne, niewidzialne, samochody, żebyśmy z łatwością wyjechali z przystanku.

Kontrola graniczna w środku Europy to dość dziwne uczucie, trzeba przyznać. Trzeba też przyznać, że dobrze, że byliśmy przygotowani. Inaczej jest spora szansa, że cały bagażnik trzeba by było rozpakować i oclić nadmiar wina na miejscu tracąc przy tym kilkadziesiąt minut.

Po krótkiej przygodzie poruszamy się już po kantonie Jura. Jura znajduje się we francuskojęzycznej części Szwajcarii oraz leży w regionie Trzech Jezior. Do wysokich gór mamy jeszcze daleko, póki co poruszamy się po wzniesieniach pomiędzy łąkami. Jak na Szwajcarię przystało jest tu bardzo zielono.


Saint-Ursanne
Pierwszy stop w Szwajcarii dla nas to Saint-Ursanne, leżące w kantonie Jura, we francuskojęzycznej części Szwajcarii. Pięknie zachowane miasteczko położone jest nad rzeką Doubs. Znajdziemy w nim m.in. katedrę z XII w. oraz mieszczańskie zabudowania z XIV – XVI w. Zdjęcia z St.Ursanne są tutaj.








Z Saint-Ursanne i kantonu Jura jedziemy przez fragment kantonu Berno, gdzie zahaczamy o jezioro Biel. Jezior w Szwajcarii odwiedzimy sporo, jednak każde z nich zachwyca. Zwłaszcza, jak rosną przy nim winogrona. Po drodze mijamy ciekawostki, o których przewodniki nie wspominają ani słowem. Przykładowo Klosterweingut Engelberg – winnica należąca do klasztoru Benedyktynów, która wytwarza wino z endemicznych szczepów rosnących tylko nad jeziorem Biel.




Ligerz – Szwajcaria
Ligerz to gmina położona nad jeziorem Biel w kantonie Berno. Na jednym ze wzgórz, pośród winnic, znajduje się kościół z XVIII wieku, sprzed którego rozciąga się piękny widok na jezioro i rosnące grona. Natomiast u podnóża – podziwiamy domy właścicieli winnic z XVII wieku. Więcej zdjęć z Ligerz w osobnym poście.




Neuchâtel – Szwajcaria
Wieczór spędzamy w Neuchâtel, które również znajduje się we francuskojęzycznej części Szwajcarii, w kantonie o tej samej nazwie. Miasto leży nad największym w kraju jeziorem, również noszącym nazwę Neuchâtel. Zdjęcia ze spaceru klimatyczną starówką są tutaj.
