Z Egeru do Budapesztu
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Dzisiejsza trasa jest bardzo intensywna. Mamy przed sobą niecałe 250 km i sporo miejscowości do odwiedzenia. Rano po spakowaniu rzeczy do samochodu wybieramy się jeszcze do pobliskiej kawiarni na śniadanie a chwilę później ruszamy w kierunku Noszvaju, gdzie mamy zamiar zwiedzić skalną osadę. W samym Noszvaju ponownie napotykamy na problem z brakiem oznaczenia drogi do miejsca, które chcemy zwiedzić. Gdy udaje nam się w końcu zbliżyć do osad okazuje się, że nie ma tam też sensownego parkingu. Miejmy nadzieję, że niedługo się to zmieni. Miejsce, które zwiedzamy to skalna osada, w której niegdyś mieszkali ludzie. Zabudowania zrobione są z tufu wulkanicznego, ponoć bez żadnej zaprawy murarskiej. Osada, którą zwiedzamy jest pełna blisko ustawionych obok siebie domków, które często są połączone wąskimi przejściami. Frajda dla dzieciaków, jak się okazuje, bo mogą tu biegać do woli. W większości budynków znajdują się ciekawe instalacje artystyczne.
Noszvaj był nam zupełnie nie po drodze, więc, żeby jechać dalej musimy się wrócić do Egeru. Mijamy pola pełne winorośli, które są idealnym miejscem na zdjęcie.
Kolejnym punktem naszej trasy jest Egerszalók. Chcemy zobaczyć wapienne uformowania skalne wytworzone przez przepływającą przez nie gorącą wodę (podobne do tureckich Pamukkale), jednak praktycznie wszystko jest teraz ogrodzone przez właścicieli stojącego obok hotelu. Jedziemy więc dalej, do Siroku i wdrapujemy się na stromą górę, na szczycie której stoi zamek XII-wieczny, gotycki zamek. A dokładniej mówiąc – jego ruiny. Wdrapywanie się na samą górę trwa dość długo, więc na miejscu jesteśmy nieco zmęczeni. W ruinach zamku jest sporo tarasów i wież skąd rozpościerają się ładne widoki. Sporo jest też grot, do których można wejść i wyjść w zupełnie innym miejscu.
Hollókő jest kolejnym punktem naszej wyprawy. To malutka wieś, która jest jednocześnie skansenem. Zamieszkuje w niej około 300 osób, które cały czas zachowują oryginalny charakter osady. Każdy dom jest tutaj biały, osadzony na kamiennej podstawie i ma drewnianą werandę oraz dach obłożony ciemną dachówką. Przewodnik punkt po punkcie prowadzi nas po kolejnych chatkach, w których można zobaczyć ceramikę oraz ubrania z charakterystycznym węgierskich folklorem. Do większości budynków, w tym kościoła można zajrzeć. Cała wieś robi wrażenie jakby czas się tam zatrzymał i tylko samochody przypominają, jakie mamy stulecie.
W Hollókő zostajemy jeszcze na obiad. Tym razem jemy wieprzowinę z grzybami, wątróbką i boczkiem oraz groszkiem. Do tego… ziemniaki w panierce.
Ostatnim pośrednim punktem dzisiejszego dnia jest Szentendere. Jest to małe miasteczko w pobliżu Budapesztu pełne węgierskiego folkloru. Na spokojnie spacerujemy sobie po głównych ulicach miasteczka, kupujemy pamiątki i lokalne sery oraz wędliny na jutrzejsze śniadanie. W Szentendre odczuwamy już inny klimat, niż w miasteczkach, które wcześniej zwiedziliśmy. Jest jakby przyjaźniej nastawione do turystów. Sprzedawczyni pamiątek czeka z zamknięciem straganu aż zrobimy zdjęcia. Możemy też liczyć na uwagę kobiety sprzedającej chusty, w przeciwieństwie do pani w Egerze, która przez cały czas naszego pobytu w sklepie rozmawiała przez telefon.
Po krótkiej wizycie w Szentendre jedziemy do Budapesztu. Ulica na której znajduje się hotel nie wygląda zbyt przyjaźnie, mimo, że jest położona w samym centrum i zaledwie 500m dzieli nas od sklepów pokroju Gucci i Prada. Decydujemy się zakupić parking, do którego prowadzi nas portier. Portier okazuje się być starszym panem z bardzo wyszukanym angielskim, który widząc nasze auto mówi: nice little Mazda. Po spojrzeniu na rejestrację rzuca wszczbszeszynie chszonszcz bszmi wczcinie i wskazując na D. mówi powtórz! Po krótkiej wymianie zdań dowiadujemy się, że co roku jeździ do Polski na narty i przyjaciele zawsze go uczą czegoś nowego.
Na koniec dnia postanawiamy pozwiedzać Budapeszt nocą. Udajemy się więc w kierunku Dunaju i spacerujemy ile sił w nogach.
24 sierpnia 2015 Tagi: budapeszt, holloko, mazda, mazda mx-5, noszvaj, sirok, szentendre, węgry Wyprawa: Drogą węgierskiego wina i folkloru