Przełęcz Stelvio we Włoszech
Przełęcz Stelvio odwiedziliśmy dwa razy. Pierwszy był 2014 roku, a sam przejazd był częścią szalonego pomysłu – kupna kilkunastoletniego kabrioletu – Mazdy MX-5, aby przejechać połowę Włoch. Całą relację z wyprawy zamieściliśmy pod tytułem „Kabrioletem po Włoszech„. Drugi raz na Passo dello Stelvio pojawiliśmy się w roku 2022 i przejeżdżaliśmy od drugiej strony, czyli od Sondrio.

Aktualizacja: W 2022 roku wróciliśmy na Stelvio, żeby spróbować wjazdu od strony, którą poprzednio zjeżdżaliśmy z przełęczy, czyli od Sondrio. Trafiła nam się bajeczna pogoda i oprócz zupełnie innych niż ostatnio zdjęć, nakręciliśmy poniższy film. Zdjęcia z pogodnego dnia pojawiły się na początku postu.
Kilka faktów na temat Stelvio

- Najwyższa włoska przełęcz – 2758 m (nad poziomem morza) i druga najwyższa w Alpach (po Col de l’Iseran – 2770m – we francuskiej części)
- Długość drogi to 48km
- Włoska nazwa to Passo dello Stelvio, jednak funkcjonuje także niemiecka – Stilfser Joch
- Opłaty: przejazd przez przełęcz Stelvio jest bezpłatny
- Przejazd jest możliwy od maja do października, przy czym dokładne daty otwarcia są zależnie od pogody
- Wybudowana w latach 1820-1825
- Stelvio jest jednym z odcinków wyścigu kolarskiego Giro d’Italia


Przełęcz Stelvio – kiedy odwiedzić?
Stelvio jest otwarte przez około 5 miesięcy w roku – od maja do końca października. Przed wyjazdem warto przejrzeć wiadomości w poszukiwaniu imprez, które mogą się na Stelvio odbywać i uniemożliwić nam przejazd. Jedną z nich jest wyścig kolarski Giro d’Italia, który z reguły odbywa się na przełomie maja i czerwca, jednak daty mogą się zmieniać. Nie najlepszym pomysłem jest ruszyć już w maju albo czekać do października. Pogoda w Alpach potrafi być kapryśna, a żal tracić piękne widoki przez wszędobylskie chmury. Przykładowo jak mamy szczęście Stelvio może wyglądać tak:

Lecz może wyglądać też tak, gdy mamy mniej szczęścia:

Polecamy więc celować w miesiące wakacyjne i jeśli zależy nam na samej drodze, spędzić w okolicy kilka dni, żeby zwiększyć szanse na dobrą pogodę. Jednak nawet lato nie gwarantuje pogody – dzień przed przejazdem przez Stelvio, byliśmy na przełęczy Pordoi i nie widzieliśmy praktycznie nic, bo cały szczyt tonął w chmurach. W dniu pierwszej wyprawy była szansa, że i na Stelvio nic nie zobaczymy – początek wyprawy wyglądał jak na poniższych zdjęciach. Spoglądając w górę, jechaliśmy jednak z nadzieją, że szczyty nadal będą odsłonięte, a chmury nie podniosą się.


Passo dello Stelvio – gdzie spać?
Jako ośrodek narciarski Stelvio ma całkiem niezłą bazę noclegową w okolicy. Można też spędzić noc w którejś z okolicznych miejscowości. Poniżej lista miejsc, w których polecamy szukać pokoi:
- W pobliżu Stelvio – najbliżej, jednak nie ma zbyt wielu ciekawych rzeczy do zwiedzania w okolicy. Najlepsza opcja dla osób, które chcą spróbować trekkingu w okolicy.
- Bolzano – około dwie godziny drogi do przełęczy, ale samo miasto jest bardzo klimatyczne i warte zwiedzania. Polecamy też odwiedzić lokalny browar Hopfen.
- Tirano to opcja pośrednia, miłośnicy sztuki i architektury mogą zwiedzić oszałamiającą barokową katedrą.

Przejazd przez Stelvio
Na Stelvio można wjechać od strony Trafoi, bądź od strony Bormio. Oczywiście żaden problem, żeby zaatakować przełęcz z obu stron. My jechaliśmy od strony Trafoi, dlatego, że dzień wcześniej nocowaliśmy w Bolzano i rankiem odwiedziliśmy jeszcze miejscowość Glorenza, a docelowo jechaliśmy nad jezioro Como. Nasza trasa wyglądała więc tak, jak poniżej (opis wszystkich punktów znajdziecie tutaj).

Warto zwrócić uwagę, że planowanie z użyciem Google Maps jest zawsze „na dziś”, więc w okresie zimowym mapa może prowadzić na około, bo Stelvio jest zamknięte. W takim wypadku warto zmienić opcję „Wyrusz teraz” na „Odjazd” i wprowadzić daty, dla których przełęcz jest otwarta (jest to możliwe tylko przy max. dwóch punktach na mapie).

Podjazd do przełęczy Stelvio równa się pokonywaniu serpentyn, czyli blisko 180 stopniowych zakrętów. Ciekawostka: po angielsku serpentyna to „hairpin turn„. Dobrze kojarzycie – hairpin to spinka do włosów i w tym przypadku chodzi kształt wsuwki do włosów, która w połowie wygląda dokładnie jak serpentyna.

Gdy jedziemy pod górę, nie mamy szans na pokonanie zakrętu tak, żeby nie wyjechać na przeciwległy pas. Czasem nawet zdarza się, że zakręt bierzemy na dwa razy. Bez obaw, na Stelvio panuje kultura i kierowcy mający lepszą widoczność i zjeżdżający z góry, przepuszczają tych jadących pod górę. Warto jednak podjeżdżać ostrożnie, bo przez murek po prawej stronie nie widać od razu, że jakiś samochód zbliża się do zakrętu z góry.






W momencie wjeżdżania w chmury trzeba uważać na niespodzianki, których nie widać na pierwszy rzut oka. Passo dello Stelvio jest częścią jednego z odcinków wyścigu kolarskiego Giro d’Italia. Łatwo tu więc spotkać trenujących rowerzystów. Natomiast trudno jest ich dojrzeć w gęstych chmurach.

Widoki z przełęczy Stelvio
Chyba już wspominaliśmy, że widoki ze Stelvio potrafią być spektakularne, jeśli tylko nie przeszkadzają nam chmury. Jednak nawet jeśli chmury się pojawiają, otoczenie nabiera filmowego dramatyzmu, co też ma super klimat.


Po drodze jest kilka zatoczek, gdzie można zjechać, na spokojnie zrobić zdjęcia i nacieszyć oczy widokiem. Nie da się nie poczuć super świeżego, choć wyraźnie rzadszego powietrza.






Na szczycie przełęczy Stelvio znajdziemy spory parking. Warto się zatrzymać, żeby np. zrobić selfilka pod tablicą z wysokością przełęczy. Niedaleko znajdziemy restauracje i kilka sklepów, w których możemy kupić pamiątkowe magnesy. W tym miejscu może już być zimno. My trafiliśmy na temperaturę poniżej 5 stopni (dla porównania – u podnóża gór było około 20 stopni).

Zjeżdżając w stronę Bormio droga ma nieco inny charakter – jest bardziej płynna i zakrętów jest mniej. W trakcie naszego zjazdu chmury mają nieco inny charakter. Pojawiają się okresowo, ograniczając tylko część widoczności, co wpływa na nieco mroczną atmosferę i nadaje okolicy specyficznego uroku.



