Drogą węgierskiego wina – Hercegkút, Tolcsva i Tokaj
Chcesz wesprzeć naszego bloga? Postaw nam wirtualną kawę!
Mamy déjà vu bo jest zupełnie tak samo jak rok temu. Niewiele po przekroczeniu węgiersko-słowackiej granicy zaczyna padać na dobre. Wygląda na to, że Węgry zaczniemy zwiedzać w deszczu. Dobrze, że spakowaliśmy parasol. Pierwszym miejscem na postój jest miejscowość Sátoraljaújhely, ale tam nie będziemy nic zwiedzać a jedynie zatrzymamy się na obiad, bo pora na jedzenie jest idealna – trzecia po południu. Knajpę Csárda wybraliśmy już wcześniej, w bardzo prosty sposób – jako jedyni w okolicy mieli menu w języku angielskim. W mniejszych węgierskich miejscowościach strona internetowa restauracji to niestety rzadkość, a o tłumaczonym menu można praktycznie zapomnieć. Trafiamy na porę obiadową i wygląda na to, że okoliczni mieszkańcy lubią się w miejscach takich jak to spotykać, żeby porozmawiać i oczywiście jeść. Zapewne dlatego na karty czekamy dość długo, ale dania mamy już wcześniej wybrane, więc szybko udaję się do baru, żeby złożyć zamówienie. Tubylcy nie dają zapomnieć o tym, że jesteśmy tu obcy. Cały czas czuć na sobie czyjś wzrok. Gość stojący za mną w kolejce nie widzi też problemu, żeby zatrzymać kelnerkę i zamówić danie szybciej. Niestety mimo angielskiego menu mówienie w tym języku nie ma sensu. Pozostaje jedynie pokazać w karcie palcem co chcemy zamówić. Wracając do D. widzę, że nasza MX-piątka wzbudza zainteresowanie dzieci, które robią sobie z nią zdjęcie. Po niedługim oczekiwaniu dostajemy nasze dania. Na początek zupy – D. zamówiła tokajską zupę-krem a ja zupę grzybową z estragonem. Obie są bardzo dobre. Chwilę później przychodzi drugie danie – pierś kurczaka z grzybowym ragout oraz roladki wieprzowe nadziewane boczkiem i czerwoną cebulą. Porcje są ogromne, że aż ciężko je dokończyć. Ceny są podobne do tych w polsce, jednak miłym zaskoczeniem jest lampka wina Furmint za jedyne 1,50 zł.
Kolejny punkt naszej trasy to Hercegkút. Naszym celem są piwniczki, w których miejscowi robią wino. Po wjechaniu do wsi ciężko je jednak znaleźć. Brakuje jakiegoś drogowskazu, albo nie umiemy go odczytać. Zatrzymujemy się więc na każdym skrzyżowaniu i zaglądamy w głąb za piwniczkami. W końcu je znajdujemy. Deszcz zacina dość mocno, więc po zaparkowaniu auta ruszamy pod parasolem w stronę zabudowań. Piwniczki mimo 80 lat wyglądają bardzo ładnie i są zadbane. Przypominają te na Morawach, które widzieliśmy dwa lata temu. Olbrzymia tablica zdradza, że miejsce zostało odrestaurowane przy pomocy funduszy unijnych. Szkoda, że żadna z piwniczek nie jest otwarta. Brakuje też jakiejś tablicy informacyjnej na temat tego miejsca. Mamy nadzieję, że braki wkrótce zostaną nadrobione, co jest możliwe jeśli wziąć pod uwagę leżące w pobliżu materiały budowlane.
Śladem piwniczek podążamy do miejscowości Tolcsva, w której znajdują się również winorośla oraz większa winnica. Po drodze, w okolicy kościoła, mijamy niemal zapomniany w Polsce janktajmer – Ładę 2101, tym razem jednak w charakterze wozu codziennego użytku.
Piwniczek w Tolcsvie jest znacznie mniej niż w Hercegkút. Są za to malowniczo przyozdobione przez pnącą się winorośl i spadające na nie liście. Także i te piwniczki są zamknięte na cztery spusty i nie możemy spróbować robionego w nich wina.
Miłym zaskoczeniem jest ulica Józefa Bema w Tolcvie. Jak widać Węgrzy pamiętają o naszych rodakach, którzy się im przysłużyli.
Ostatnia miejscowość, jaką dzisiaj zwiedzamy to powszechnie znany Tokaj. Miasteczko robi wrażenie bardzo spokojnego, mimo, że całkiem sporo ludzi przechadza się główną ulicą. Jesteśmy zdziwieni, że w momencie gdy mija godzina 18:00 to większość knajp się zamyka. Przypomnijmy, że jest sobota. Dlatego cieszymy się, że nocleg mamy nad piwniczką z winami i degustacja umili nam wieczór. Sam Tokaj jest bardzo mały, przynajmniej jeśli chodzi o główny deptak spacerowy. Wydaje się, że turyści nigdzie indziej nie spacerują. Robimy tu szybkie zakupy na śniadanie i ponownie zaskakują nas bardzo niskie ceny wina, sprzedawanego m.in. w 5-litrowych butelkach.
Po krótkim, półgodzinnym zwiedzaniu wsiadamy w auto i około godziny 19:00 dojeżdżamy do miejsca naszego noclegu – Myrtus Pince, gdzie też będziemy mieli degustację wina i lokalnych potraw.
22 sierpnia 2015 Tagi: hercegkút, mazda, mazda mx-5, tokaj, tolcsva, węgry Wyprawa: Drogą węgierskiego wina i folkloru